komórki macierzyste – żywa nadzieja współczesnej medycyny
Kiedy 10 lat temu zapytałem prof. Michała Tendera o przyszłość leczenia chorób przewlekłych, jego oczy błysnęły: To będą komórki macierzyste. One już działają, tylko jeszcze o tym nie wiemy. Dziś widzimy, jak ta wizja materializuje się na naszych oczach. W gliwickim Centrum Onkologii pacjent z rozległymi oparzeniami III stopnia otrzymał przeszczep skóry wyhodowanej z jego własnych komórek – i dziś znów gra w piłkę z wnukami.
Co sprawia, że te niepozorne komórki są tak wyjątkowe? Potrafią nie tylko się namnażać, ale też przekształcać w dowolne tkanki organizmu. Dla kardiologów to szansa na odbudowę mięśnia sercowego po zawale, dla neurologów – możliwość naprawy uszkodzonych połączeń nerwowych. W Instytucie Hematologii w Warszawie leczymy białaczki przeszczepami szpiku od 50 lat, nie zdając sobie sprawy, że kluczem sukcesu były właśnie komórki macierzyste.
Jak to właściwie działa? Od laboratorium do łóżka pacjenta
Procedura wygląda niemal jak scenariusz filmu sci-fi. Pobrane od pacjenta komórki trafiają do specjalnego laboratorium, gdzie hoduje się je nawet przez kilka tygodni. Widziałem, jak z kilku komórek skóry powstaje arkusz tkanki wielkości dłoni – opowiada dr Tomasz Kowalski z kliniki w Poznaniu. To jak obserwować cud w zwolnionym tempie.
Najbardziej przejmujące są historie pacjentów. 32-letnia Joanna po wypadku samochodowym miała uszkodzony rdzeń kręgowy. Dziś, po terapii komórkowej, znów czuje dotyk w palcach stóp. To drobiazg dla zdrowych, dla mnie – rewolucja – mówi ze łzami w oczach. W Bostonie podobna terapia pozwoliła dziecku z porażeniem mózgowym samodzielnie trzymać łyżkę.
Gdzie nauka dokonuje największych postępów?
Neurologia i kardiologia to obecnie główne fronty walki. Zespół prof. Książka z Łodzi wykazał, że u pacjentów po zawale komórki macierzyste mogą odbudować nawet 30% martwego mięśnia sercowego. Kiedy patrzę na wyniki badań, czasem sam nie wierzę – przyznaje naukowiec. W przypadku stwardnienia zanikowego bocznego (ALS) efekty są mniej spektakularne, ale pierwsze oznaki spowolnienia choroby już widać.
Ostatni przełom to możliwość pozyskiwania komórek macierzystych z krwi obwodowej, co eliminuje potrzebę pobierania szpiku. To jak przejść od średniowiecznych metod do ery kosmicznej – żartuje hematolog dr Anna Nowakowska.
Cienie na jasnym obrazku – o czym warto pamiętać?
Entuzjazm nie powinien przesłaniać realnych problemów. Po pierwsze – koszty. Jedna procedura leczenia komórkami macierzystymi sięga często 200 tys. złotych. Po drugie – ryzyko powikłań, choć spada z każdym rokiem. Największe kontrowersje budzą embrionalne komórki macierzyste – część pacjentów i lekarzy ma opory etyczne przed ich stosowaniem.
Na rynku działają też pseudokliniki, które oferują terapie bez potwierdzonej skuteczności. Widziałam pacjentów, którzy wydali fortunę na nieprzebadane metody – mówi prof. Tendera. Zawsze pytajcie o certyfikaty i publikacje naukowe.
Mimo wszystko przyszłość rysuje się w jasnych barwach. W Korei Południowej terapia komórkowa na zwyrodnienie plamki żółtej jest już refundowana. W Polsce może to nastąpić w ciągu 5-10 lat. Moja córka, która dziś ma 8 lat, pewnie będzie żyła w świecie, gdzie przeszczep wątroby będzie wyglądał jak dziś podanie zastrzyku. A to dopiero początek rewolucji…